Obudziła się w niezbyt dobrym nastroju. Świadomość tego, że nadszedł kolejny dzień "nicnierobienia" nie dawała jej spokoju. Była pełna energii i chęci działania, ale mentor zdawał się tego nie zauważać. A przynajmniej tak się jej zdawało.
Podeszła do lustra. Z niesmakiem spojrzała na potargane włosy i cienie pod oczami, spowodowane długim czytaniem ksiąg w nocy. Skoro nie mogła działać, postanowiła się dokształcić, czytając o każdym aspekcie związanym z Bractwem. Miała zaledwie szesnaście lat, a już wiedziała więcej niż niejeden pełnoprawny assassyn. Jedynym dziedziną, która sprawiała jej kłopoty, była orientacja w terenie. Na mapach znała się znakomicie, lecz ciężej jej było odnaleźć się bez nich.
Szybko umyła zęby i włożyła szaty nowicjusza. Jej strój składał się z brązowych, przylegających spodni, koszulki z mottem assassynów ("Nic nie jest prawdziwe, wszystko jest dozwolone") i szarej bluzy z kapturem zakończonym charakterystycznym dzióbkiem. Jako nowicjusz nie miała dostępu do białych szat assassyna, ukrytego ostrza czy temu podobnych ubrań, narzędzi czy broni. Wyjątkiem były treningi, na których dostawali do ręki prawdziwe uzbrojenie.
Potem zeszła na dół, do jadalni. Do każdego pomieszczenia można było się dostać po przyłożeniu specjalnej karty do wyznaczonego miejsca. Karta była potwierdzeniem tożsamości każdego członka Bractwa. Znajdowały się na niej wszystkie informacje o jej właścicielu. Siedziba musiała być dobrze zabezpieczona, ze względu na przypadki włamań, które miały miejsce w ubiegłym roku. Nie licząc szpiegów, którzy też nie byli w tym miejscu rzadkością.
Śniadanie zjadła w samotności. Nie dziwiło jej to, ponieważ obudziła się dużo później niż zwykle. Jedząc kanapkę przypatrywała się licznej służbie, która krzątała się po pomieszczeniu. Nie zrozumcie tego źle, każdy człowiek był traktowany z należytym szacunkiem. Nie byli niewolnikami, mieli własne pokoje, otrzymywali niemałą pensję, a wszyscy byli im wdzięczni za ich pracę. Dziewczyna szczególnie upodobała sobie młodą sprzątaczkę, która opiekowała się ich dormitorium. Tak, nowicjusze mieli wspólne pokoje. W każdym z nich mieszkało po pięć osób. Współlokatorką dziewczyny była m.in. jej najlepsza przyjaciółka, Cristina. Odznaczała się kolczykami w kształcie owoców i włoskim akcentem. Czasami mówiła do niej Cristina Auditore da Firenze, ze względu na jej kolor włosów i ich znikomą długość oraz małą rankę na wardze.
Po ostatnim kęsie kanapki wymieniła szybki uśmiech z kucharką, która natychmiast przyszła, by zabrać jej talerz. Następnie zbiegła po schodach do piwnicy, gdzie mieściła się sala treningowa. Z każdym krokiem coraz wyraźniej słyszała odgłosy walki. Napełniało ją to nadzwyczajną radością. Szybko otworzyła drzwi magazynu. Chwilę potem w jej ramionach spoczywały wszelkiego rodzaju miecze, sztylety, łuki i pistolety. Mimo możliwości operowania współczesną bronią, templariusze i assassyni pozostawali przy dawnych sposobach uśmiercania. Bo co to za zabawa zabić kogoś z karabinu, jak można pojedynkować się na miecze?
Przestąpiła próg areny i natychmiast rzuciła się na nią znajoma sylwetka. Dziewczyna z łatwością skontrowała jego atak i odbierając mu broń, prostym pchnięciem powaliła go na podłogę.
-Nie ze mną takie numery, Will- powiedziała chichocząc na widok obolałego kolegi.
-To nie jest śmieszne- odpowiedział Australijczyk z udawaną naburmuszoną miną.
Podała mu rękę i pomogła wstać. Wtedy zza pleców dobiegł ją głos mentora:
-Ach, Nina! Miałem nadzieję, że prędzej czy później się tu zjawisz.
Na jej twarzy automatycznie pojawiła się profesjonalna mina. Odwróciła się do trzydziestoletniego szatyna spoglądając mu w radosne, zielone oczy z zainteresowaniem. W międzyczasie zdążyła zauważyć, że John jest ubrany w dziwny, biały kitel z napisem "Kontrola Podróży w Czasie".
-Mentorze - powiedziała dziewczyna z lekkim skinięciem głowy - Coś się stało?
Mężczyzna przewrócił oczyma. Mimo, że znał ją od bardzo dawna i odkąd pamięta próbował jej wmówić, żeby mówiła do niego per "John", ona zawsze w obecności innych osób zachowywała dystans i zwracała się z szacunkiem do osób wyższych rangą.
- Powiedziałbym raczej, że coś się stanie. Ale wolałbym pomówić o tym na osobności- akcentując ostatnie dwa wyrazy znacząco spojrzał na Will'a.
- Się robi, szefie! - rzucił opalony chłopak "na odchodne".
Tuż po tym John zaczął mówić:
- Znam cię dobrze i sądzę, że już dużo zdążyłaś się dowiedzieć na temat Animusa, prawda? - w odpowiedzi blondynka kiwnęła głową - Jak wiesz, to urządzenie pozwalało na odkrywanie wspomnień naszych przodków. Natomiast kilka miesięcy temu naukowcy odkryli sposób, by stawać się tymi wspomnieniami lub, mówiąc normalnie, przenosić się w czasie, nie wcielając się w żadnego istniejącego w danym czasie człowieka. Wysłaliśmy już wielu assassynów na misje w przeszłości i wszystko przebiega idealnie.
- No więc w czym tkwi problem?
- Absolutnie w niczym!- szatyn roześmiał się na widok zdezorientowanej miny Niny- Myślę, że wręcz przeciwnie, jest to bardzo dobra nowina. Po skonsultowaniu się z innymi postanowiłem wysłać na tego typu misję grupkę nowicjuszy. I skoro z tobą o tym teraz rozmawiam, to już chyba jasne, że się w takiej ekipie znajdu...
Trzydziestolatkowi przerwał mocny uścisk pełen wdzięczności, jakim obdarowała go szesnastolatka. Żyła w siedzibie Zakonu prawie dziesięć lat i jeżeli ktokolwiek miał zasłużyć na takie odznaczenie, to tylko ona. Przez ten cały czas wyznaczała się wyjątkowym sprytem, szybkością i innymi umiejętnościami. Mimo swojego niekiedy nieokrzesanego języka potrafiła być świetną dyplomatką i podejmować mądre, słuszne decyzje. John już od dawna chciał mianować ją pełnoprawną assassynką i pozwolić jej wyruszać na misje. Wiedział też, że ma ogromne zdolności. Jednak jakaś jego część kazała mu trzymać ją pod stałą opieką. Martwił się. Był dla niej niczym ojciec po tym, jak swojego własnego straciła. Nie pogodziłby się z jej stratą. Ale wyczuł, że to już odpowiedni czas i jeżeli teraz znowu ją zatrzyma, dziewczyna może nie wytrzymać i odejdzie.
Nagle blondynka oderwała się od niego, mówiąc:
- Ale ja nie jestem jeszcze assassynem... Czy to nie jest niezgodne z naszym Credo?
-Ach, wiedziałem, że będziesz miała wątpliwości. Nie martw się, ty i twoi koledzy jutro dostaniecie swoje jak najbardziej zasłużone tytuły. Dokładną godzinę ceremonii podam jutro rano. A teraz nie będę ci już przeszkadzał. Do zobaczenia!- zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, odszedł w stronę swojego biura.
Z natłoku myśli oparła plecy o zimną ścianę piwnicznej areny i osunęła się powoli na jeszcze bardziej lodowatą podłogę. "Jutro stanę się assassynką." pomyślała. Całe życie czekała na ten moment, a gdy już miał nadejść, jej serce przepełniło coś na kształt strachu osnutego niepewnością. Przypomniała sobie słowa potężnych członków Bractwa, które mówiły, że droga, którą wybrali jest pełna mroku i bólu - tego, który zadawali innym i tego, który sami odczuwali. Z głębokim oddechem odrzuciła od siebie wszystkie te myśli. Jakiś cichy głosik podpowiadał, że to jest jej przeznaczenie, i że może w ten sposób pomóc innym. Nie chciała by jej "służba" była pustym zabijaniem ludzi, nie. Wiedziała, że patrzenie na konających ludzi, którym w idei większego dobra musiała odebrać życie, będzie ciężkie. Wstąpi do Zakonu, bo kocha ten świat i zależy jej na życiach niewinnych ludzi. A jeśli ktoś się zapyta, czemu to wszystko robi, czemu się nie poddaje, odpowie tak samo, jak bardzo szanowany przez nią Connor Kenway: "Bo nikt inny by się tego nie podjął"*
Z tą myślą wstała i postanowiła wrócić do pokoju, by poczytać więcej o uroczystości, jaka ją czekała. Nie mogła sobie pozwolić na brak informacji o tym, co było dla niej teraz tak istotne. Nadal ciężko jej było uwierzyć w to, co miało niedługo nadejść.
* Pełny cytat z gry: "Even those men you sought to save, have turned their backs on you. Yet you fight, you resist. Why?"
"Because no one else will!"
(Moje tłumaczenie nie jest dokładne, ale zachowałam myśl, w jakiej to zdanie było wypowiedziane... Mam nadzieję :D)
Cześć!
Dostarczam wam pierwszy rozdział "Sztuki Assassynacji". Przepraszam, że tyle to trwało, ale poinformowałam was już wcześniej, czemu nie pisałam dalej. W końcu zdecydowałam się, że główna bohaterka będzie miała na imię Nina. Dlaczego? Myślę, że już niedługo się o tym dowiecie. Zachęcam was do komentowania. Jeden komentarz to nie jest dużo, a uwierzcie mi, sprawie wiele radości!
PS Czy takiej długości rozdziały wam odpowiadają (całość ma ok. 1200 słów)? Jeżeli macie jakieś uwagi, proszę napiszcie mi je pod spodem!
Do napisania
~Griffineyes
Świetne :))) Proszę, pisz dalej <3
OdpowiedzUsuń